Inwentaryzacje przyrodnicze to jest koszmar dla GISowca.
Dlaczego? Zadanie wydaje się być proste: zbierz dane od przyrodników, sprowadź je do “wspólnego mianownika”, zrób szybki postprocessing i doprowadź do stanu wymaganego przez zamawiającego i wyślij. Zrobione.
Niestety, tak prosto nie jest:
Już widziałem projekty, które skończyły się gigantycznymi karami, bo ktoś nieuważnie zrobił ctrl+c ctrl + v i zdublował obserwacje. Punktów na mapie było 20, a w tabeli atrybutów 40. No i w dokument poszło, że jest 40 miejsc gniazdowania…
Czy da się choć trochę pomóc? Da się, oczywiście wykorzystując GIS.Box.
Co widzimy na filmie?
Jest to projekt skonfigurowany pod inwentaryzację przyrodniczą w standardzie PKP. Wszystko co można zautomatyzować, liczy się samo. Po dodaniu punktu, Użytkownik wybiera gatunek ze słownika zawierającego nazwy polskie i łacińskie. Do odpowiednich pól “automagicznie” dodają się:
Resztę danych przyrodnik musi wprowadzić sam (datę obserwacji, metodę itp.)
Co najważniejsze:
Oczywiście wszystko można robić w przeglądarce, QGIS oraz przez aplikację mobilną, a na koniec wyeksportować do pliku SHP i wysłać… tam gdzie trzeba.
Dlaczego tak?
To wszystko bez jednej linijki dodatkowego kodu, w standardowej wersji GIS.Box. Zachęcam do kontaktu i prezentacji GIS.Box.
Brak komentarzy
Dodaj komentarz