Dane z ksiąg wieczystych w Polsce są publicznie dostępne. Każdy, w dowolnej chwili, nie ruszając się z fotela, może sprawdzić kto jest właścicielem każdej działki*
*nielegalnie, płacąc przestępcom.
Ten temat to czarna dziura polskiej cyfryzacji
Ale od początku.
Polska jest czołowym krajem w Europie w temacie cyfryzacji usług publicznych. I bardzo dobrze. Ma to oczywiście swoje blaski (uwielbiam załatwiać sprawy przez e-puap), ale oczywiście też cienie (a to minister ma dostęp do recept, a to error 500 po wejściu na jakąś stronę w domenie gov.pl, a to w ubiegłym tygodniu musiałem jechać do skarbówki z załącznikiem, bo dokument można złożyć on line, ale bez załączników….). Ot, choroby wieku dziecięcego.
Natomiast sprawa z księgami wieczystymi to dramat z przestępcami w tle.
O co chodzi?
Temat dostępu do informacji o władaniu działkami ewidencyjnymi wszędzie jest delikatny. No bo jak to? KAŻDY może sprawdzić jaki mam majątek? No tak: w Irlandii, Wielkiej Brytanii, Czechach, Estonii, Słowenii i pewnie kilku innych krajach sprawę rozwiązano prosto: upubliniono te informacje. I co? Krowy dalej dają mleko, kury się niosą, a dodatkowo:
– projektowanie infrastruktury (od zwykłych linii światłowodowych, po Koleje Dużych Prędkości ) jest tańsze i obarczone mniejszym błędem.
– dziesiątki procedur administracyjnych jest szybszych
– globalne oszczędności dla gospodarki są ewidentne
A u nas?
U nas w zasadzie działa to tak samo, z tym, że za informację o numerze KW “wszyscy” płacą przestępcom.
Jak to działa?
Chcąc poznać właściciela wybranej działki:
1) Na geoportal.gov.pl sprawdzamy numer/identyfikator działki.
2) idziemy na “seszelski portal”, płacimy kilkanaście złotych złodziejom, poznajemy numer KW.
3) znów oficjalnie idziemy na ekw.ms.gov.pl i pobieramy całą KW.
Gotowe. Profit. Dla przestępców.
Ale zaraz zaraz. Skąd na Seszelach znają wszystkie numery ksiąg wieczystych? Odpowiem klasykiem: nie wiem, choć się domyślam.
To jeden z cieni cyfryzacji: dane wyciekają (lub pewniej: “są wyciekane”).
Ale, ale! Tak nie można! Na pewno nasze państwo coś z tym robi!
Tak robi. Kilka lat temu Główny Geodeta Kraju Waldemar Izdebski, za “panowania” którego Główny Urząd Geodezji i Kartografii mnóstwo danych uwolnił (geometrie działek z EGiB, ortofotomapy, BDOT10k, PRG i wiele innych), opublikował numery KW na geoportal.gov.pl. I co? I już nie jest Głównym Geodetą Kraju.
Dane z Geoportalu zniknęły, a na Seszele nadal płyną pieniądze. Temat batalii GUGiK z PUODO jest dobrze opisany na blogu Waldemara Izdebskiego… Każdy może wyrobić sobie opinię.
Dlaczego o tym piszę?
Bo ostatnio temat został podjęty przez serwis prawo.pl a zanim inne portale branżowe.
Czy liczę, że coś się zmieni?
No zobaczymy…
Na obrazku: miejsce, na numer księgi w usługach geoportal.gov.pl nadal jest…
Brak komentarzy
Dodaj komentarz